Krótka historia wina
Historia wina jest tak stara jak historia ludzkości. Człowiek prehistoryczny wiedział juz jak robić wino. Najstarsze istniejące zapisy babilońskie i egipskie zawierają fragmenty dotyczące wina i jego wytwarzania. Chrześcijaństwo przypisuje wytworzenie pierwszego wina Noemu, ale dziś już wiadomo, że pierwsze wina powstały na Środkowym Wschodzie i Chinach, gdzie znane były już 3000 lat przed Chrystusem. Jedną z najlepszych winorośli w czasach faraonów była odmiana zwana Kankomet uprawiana również w winnicach Ramzesa III (1198-1167 p.n.e). To wino wzmiankowane jest ponad 200 razy w Biblii. Podobno to właśnie wino było częścią rytuału chrześcijańskiego i żydowskiego.
Pierwsze ślady wina znaleziono u Sumerów, w dolnej Mezopotamii czyli obszarach położonych między Tygrysem a Eufratem (Mezopotamia oznacza ziemię między rzekami, „potam” = rzeka), obszarach zwanych kolebką cywilizacji. O winie wspomina się już od 2750 roku p.n.e, ale istnienie wina na tych obszarach datuje się na 5400 lat p.n.e. Cywilizacja Sumerów to okres między 2500 a 1900 przed Chrystusem. Pili oni zarówno wino jak i piwo, nawet do tego samego posiłku. Upijanie się w kulturze sumeryjskiej było akceptowane, upijali się nawet bogowie.
Wino występuje już we wczesnym Egipcie (Pierwsza Dynastia – 3100-2890 p.n.e.). Z tego właśnie okresu pochodzą resztki winogron odnajdywane w wykopaliskach. Malowidła winobrania i wytwarzania wina zdobią ściany pałaców. Stąd wiadomo, że wino nalewano do wielkich amfor, zatykanych szmatami, skórą, korkiem i starannie pieczętowano. Amfory posiadały maleńkie otwory służące do wydalania dwutlenku węgla, nawet te otwory były często pieczętowane. Zdarzały się amfory z płaskim dnem, ale większość, aby łatwiej je było nosić, były ostro zakończone. W amforze dochodziło do ostatecznej fermentacji wina. Około 400 lat przed Chrystusem produkcja wina w Egipcie miała już charakter wysoce zorganizowany. Na amforach znajdujemy już oznaczenia wskazujące rok winobrania, nazwisko producenta, nazwę winnicy i inne informacje. Wino było popularne głównie w wyższych sferach. Pito je zarówno na przyjęciach jak i podczas świąt religijnych. Wina używano w celach medycznych, religijnych i przede wszystkim dla rozrywki. Żródła mówią o przewożeniu łodziami wina w wielkich drewnianych beczkach z jednego miasta do drugiego. Amfory z sumeryjskim winem wywożono również do coraz potężniejszej Persji.
Persja była również krajem winiarskim, bywało, że wynagrodzenia wypłacano w postaci wina. Tylko młodym robotnikom nie wolno było płacić winem. Rodzące kobiety otrzymywały ekstra premię w postaci wina, aby zachęcić je do prokreacji. Herodot wspomina, ze wina używano również do zmiany podejmowanych na trzeźwo decyzji wodzów. U nas przy gorzałeczce podobno też wiele można załatwić. Nihil novi!
HISTORIA WINA. STAROŻYTNA GRECJA.
Produkcja i handel winem w starożytnym Egipcie, który był centrum handlowym Morza Śródziemnego, zaowocowały powstaniem nowoczesnej ekonomii, pieniądza, kontraktów, systemów płatniczych, procedur rozliczeń, powstaniem zawodu handlowca (jak byśmy powiedzieli dzisiaj), sądów a także rozwoju tak potrzebnego pomiaru czasu i kalendarza. Grecja była drugim po Egipcie krajem, który zawojowało wino. Po tragicznej zagładzie kultury minojskiej na Krecie związanej z wybuchem wulkanu na Terze (dzisiejszym Santorynie) około 1450 roku p.n.e., pierwsze związki z Egiptem prawdopodobnie zostały zapomniane. Znajomość uprawy i produkcji wina nieco póżniej dotarła do Grecji, prawdopodobnie poprzez Trację lub z Azji Mniejszej. Na obszarze Morza Śródziemnego sławne były wina z Chios, starożytnego Bordeaux.
Wielką reputacją cieszyły się wina z Tasos, Lesbos i Rodos. Wina z Lesbos dojrzewały pod cienką warstwą drożdży, jak obecnie wina z Jerez. W pierwszej połowie pierwszego tysiąclecia p.n.e. Grecy zawojowali cały rejon Morza Śródziemnego, zapoczątkowując kulturę winną w nowych koloniach na Sycylii oraz w południowej Italii, którą nazywali Enotrią, krajem wina. Stąd winorośl rozprzestrzeniła się na resztę Italii. Centrum handlu winem była Pompea zniszczona wybuchem Wulkanu w 79 roku przed Chrystusem. Podobno wina stąd eksportowane były aż w rejon dzisiejszego Bordeaux. Żyjący w IV wieku p.n.e. grecki filozof i uczony Theophrastus, już wtedy zauważył związek między odmianą wina, klimatem i jakością gleby a Rzymianie kilka wieków póżniej zauważyli związek między niską wydajnością winnic a jakością greckiego wina. Mimo to, ten dionizyjski napój starożytnych Greków niewiele miał wspólnego ze współczesnym winem.
Uczestnicy sławnych greckich sympozjonów pili wina mieszane z wodą, w naczyniach zwanych kraterami. Zwykle mieszano je w dużych kraterach napełnianych w 3/5 wodą i 2/5 winem. Nad mieszaniem wina osobiście czuwał sympozjarcha, król uczty, niekoniecznie gospodarz domu, amfitrion, dla którego zarezerwowane było agape, pierwszy toast przyjaźni. Czyste wino, acratos, podawane było tylko w bardzo małych ilościach na początku uczty. Była to właśnie libacja (dosłownie: rozlewanie), ofiara z wina czyli wylewanie do ognia wina zastępującego krew ofiarną. Pierwszy libację, jak wspomniałem wyżej, spełniał amfitrion, czyli ten u którego spożywano kolację, póżniej, oszczędni Grecy ograniczyli się do symbolicznego wznoszenia pucharów na cześć bóstw domowych i Dionizosa. I tak już zostało, dotąd nie lubimy wylewać za kołnierz. Libacja pozostała, ale jej znaczenie dalekie jest od pierwotnego.
Sympozjon, co zwykle tłumaczy się jako uczta, dosłownie oznacza współpicie, był drugą częścią greckiej uczty. Jej uczestnicy leżąc po dwóch lub trzech na sofach, z wieńcami kwiatów na skroniach, prowadzili filozoficzne dysputy i wznosili toasty. Podczas sympozjonu gliniane lub cynowe kielichy nie mogły pozostawać puste. Niewolnicy bez przerwy je napełniali. Na sympozjonach pojawiali się często nieproszeni goście, parasitos (siedzący obok), czyli słynni pasożyci, którzy jak i dzisiaj, towarzyszą ludziom ustosunkowanym. Za możliwość przebywania w towarzystwie bogatych ziomków, musieli godzić się z kpinami i szyderstwem, często upijani siłą, ku uciesze biesiadujących.
Na uczcie pito za zdrowie każdego, i to tyle razy ilu było obecnych, bo grzeczność wymagała odwzajemnienia toastu. Odmowa toastu karana była fantem: recytacją wiersza, tańcem nago lub obnoszeniem wokół sali młodej flecistki, jedynej wówczas kobiety dopuszczanej do wyłącznie męskich, przyjacielskich spotkań, jako że kobiety były wówczas formalnie wykluczone z życia towarzyskiego. Artyści z pewnością wiedzą, że powstanie teatru zawdzięczają winu!
Co cap ma wspólnego z teatrem? Otóż kultowi Dionizosa towarzyszyły przedstawienia teatralne. Początkowo były to zwykłe procesje na cześć boga, hymny na chwałę Dionizosa czyli dytyramby, obsceniczne tańce przebierańców w maskach, odzianych w koźle skóry, demonstrujących wielkich rozmiarów narządy seksualne. Stąd już blisko do tragedii, greckie tragos oznacza po prostu capa. Do męczących i nudnych występów chórów zaczęto wprowadzać dialogi, które z czasem przerodziły się w prawdziwą sztukę teatralną. Grecy żyli bardzo skromnie. Ideał wspólnego życia kierującego się dobrymi prawami (euphomia) wymagał czasem surowych praw, szczególnie praw przeciwko zbytkowi. Stąd też prawo ściśle określało np., że podczas pogrzebowej libacji nie można było spożyć więcej wina niż 3 conges (około 10 litrów), na trzy litry oliwy.
Wróćmy jednak do greckiego, antycznego wina. Grecy uważali wino za napój cywilizowany. Miarą tej cywilizacji była sztuka mieszania wina z wodą. Po winobraniu Grecy pili młode wino, prawie jak współczesne beaujolais, ale bardzo słodkie. Nie stosowano, jak w Egipcie, fermentacji w kadziach. Wino było więc nieustabilizowane, łatwo ulegało skwaśnieniu. Aby wino dało się długo przechowywać doprawiano je ziołami, miodem, mieszano z innymi winami, czasem dodawano wody morskiej. Luksusem było dosładzanie wina trzciną cukrową, która wówczas uważana była za lekarstwo. Młode wino było także wielokrotnie gotowane, aby się nie zepsuło.
W Grecji, w odróżnieniu od Rzymu, chętnie mieszano różne wina. Zmieszanie słodkich muskatów z Niksos lub Tasos z cierpkim winem korynckim zmieniało je w płynny aksamit. Tak, korynckie wino uważane było wówczas za trunek, który zmuszał każdego zbrodniarza do wyznania zbrodni. Takich „korynckich” win i dzisiaj nam nie brakuje. To, że uważali picie czystego wina za barbarzyństwo też jest zrozumiałe. Dlaczego? Otóż wino Egipcjan, Greków i Rzymian nie dałoby się pić inaczej. Taka mikstura trudna byłaby do spożycia. Najlepsze, słodkie wina przechowywano w glinianych dzbanach i amforach. Wina codziennego użytku trzymano w bukłakach z koźlej skóry lub świńskich pęcherzach. Jaki to miało wpływ na smak wina możemy sobie wyobrazić.
Grecy nie zadawalali się wyłącznie własną produkcją, importowali także wino z Italii. Słynny atleta Milon z Krotony podobno dziennie wypijał dziesięć litrów wina z Kalabrii, znanego do dziś jako Ciro (i tak głównym składnikiem tego wina było i jest Gaglioppo, przywiezione tu przez Greków). Wina greckie wysoko cenili sobie Rzymianie, zachwycał się nimi Wergiliusz. Póżniej, w okresie Renesansu, lubowali się w nich książęta Mediolanu. Wawrzyniec Wspaniały (Il Magnifico, II poł.XV w.) z Florencji był amatorem win z Malwazji. Oczywiście należy wziąć małą poprawkę na fakt, że starożytność była wtedy w modzie.
HISTORIA WINA. CAŁOWANIE W USTA CZYLI WINO W STAROŻYTNYM RZYMIE.
A teraz o pocałunku w usta. Był czas kiedy kobietom rzymskim zabraniano używania wina pod karą chłosty a nawet śmierci. Napojem kobiet mogło być jedynie passum, wywar z rodzynek (reminiscencją tego napoju jest chyba niezwykły, węgierski nektar o konsystencji miodu, niegdyś sprzedawany w aptekach pod nazwą „vinum tokayense passum”, o wysokiej zawartości minerałów i witamin).
Katon Starszy, zwany Cenzorem, nie cierpiał kobiet i pijał tylko wodę, co było czymś niezwykłym wśród Rzymian. Mówił bez ogródek: „jeśli ujrzysz, że twoja żona pije wino, zabij ją!”. Od zamierzchłych czasów wino utożsamiano z krwią. Mówiono, że wino to krew winorośli. Kobieta pijąc wino, uważano, dopuszczała się cudzołóstwa. Wierzono, że wino spędza płód, jako że jedna krew wypiera drugą. Wino było obok mleka, krwi i wody, magicznym płynem składanym bogom. Idąc za rozumowaniem Rzymian, opilstwo (którego mogłaby dopuścic się kobieta) było wyrazem opętania, opętanie zaś utożsamiano z gwałtem, a kobieta zgwałcona nigdy nie mogła być cnotliwa i czysta.
Tak czy owak Rzymianie uznali, że trzeba chronić słabe kobiety przed piciem, a rodziny przed hańbą. Dlatego w Rzymie przyjął się zwyczaj całowania żony w usta, brzmi to słodko, ale powód całowania był zdecydowanie prozaiczny. Czcigodny rzymski patrycjusz, wracając do domu, mógł w ten sposób sprawdzić, po oddechu, czy żona podczas jego nieobecności dopuszczała się świętokradztwa, a nade wszystko nie uszczuplała zapasów domowej „piwniczki”. A nam wydaje się, że całowanie w usta jest czymś co stworzyła natura…
Obyczaje zdecydowanie rozluźniły się w okresie Cesarstwa. Za czasów Katona, wzorując się na greckich dionizjach, zaczęły szerzyć się w Rzymie kulty bachiczne. Tajne stowarzyszenia oddające się orgiastycznym praktykom, mogły być dla Rzymian groźniejsze niż samo wino. Rozluźnieni winem niewolnicy mogliby zacząć myśleć o uwolnieniu się spod jarzma Rzymian, dlatego też w wielonarodowej armii rzymskiej, do uzdrowienia wody podczas przemarszów używano częściej octu niż wina. Rzymska ludność wiejska nie piła wina, bo było kosztowne; pragnienie gaszono wodą z dodatkiem octu winnego, a za piwem Latynowie nie przepadali.
Rzymski patrycjat nie żałował sobie wina, na ogół jednak starano się przestrzegać prawa ograniczające zbytek oraz nakazy zwykłej przyzwoitości. Uczta, commissatio (to samo co grecki sympozjon), zwykle rozpoczynała się kolacją (cena) wieczorem około ósmej (dzisiaj godzina szesnasta) i kończyła się najpóźniej o północy. Najbardziej zagorzali bankietowicze wykorzystywali piórka, aby zmusić się do wymiotów, aby móc dalej jeść i pić. Seneka, słynny rzymski krasomówca, wyrażał się o nich pogardliwie: „rzygają, żeby jeść, jedzą, żeby rzygać”.
Jeśli już jesteśmy przy jedzeniu: czkanie przy stole było czymś przyzwoitym i grzecznym. Znany nam także z filmów, wyniesiony przez pretorianów po śmierci Kaliguli na tron cesarski, Klaudiusz miał szansę umrzeć na zatrucie alkoholowe, gdyby nie otruła go własna żona Agrypina. To właśnie Klaudiusz wydał specjalny edykt dopuszczający także inne dźwięki podczas uczty.., podobno przez całe swoje krótkie życie ani przez godzinę nie był trzeźwy. O innych zachowaniach nie będę tu wspominał, bo nasza współczesna wrażliwość mogłaby odebrać nam apetyt. Aby zakończyć temat uczty rzymskiej, wspomnę tylko słowa Pliniusza z jego Historii Naturalnej: „Jeśli dobrze się zastanowić, to widać, że nic człowieka nie zaprząta w życiu bardziej niż wino; jak gdyby natura nie obdarzyła nas najbardziej zbawiennym napojem, dając nam wodę, którą piją wszystkie inne zwierzęta”.
Tak jak i dzisiaj toasty wznosi się przy różnych okazjach. Horacy na wieść o śmierci Kleopatry wykrzyknął: Nunc est bibendum! (dosłownie: „teraz pijmy”). Inna złota myśl, tym razem Owidiusza, w jednej z jego ód brzmiała: „Nunc vino pellite curas” („Smutek utopmy dziś w winie”). Te pijackie zawołania Starożytnych ciągle, w takiej czy innej formie, używane są do dziś. Filozofię wynaleźli Grecy, ale tylu złotych myśli przy winie nie stworzyła żadna inna cywilizacja. Przy piwie jest to chyba niemożliwe.
We wczesnych latach Republiki wino nie było najważniejszą rzeczą dla Rzymu. Dopiero po pokonaniu Etrusków, wojowniczych Samnitów (dzisiejszy obszar na południowy-wschód od Lacjum i Kampanii), Greków, Filipa Macedońskiego oraz zniszczeniu Kartaginy, Rzymianie zaczęli inwestować w winnice. To zniszczona Kartagina (146 rok p.n.e.) umożliwiła Rzymianom szybkie opanowanie uprawy winorośli i wytwarzania wina, bo tam powstały najwcześniejsze prace o winie i rolnictwie. Senat rzymski polecił przetłumaczyć je po łacinie. Ironią jest, że to właśnie Katon, który najbardziej nalegał na zniszczenie Kartaginy, był pierwszym, który wykorzystał te prace i sam napisał pierwsze rzymskie dzieło o rolnictwie, De Agri Cultura, w którym szeroko traktuje o winiarstwie. Przez pierwsze dwa wieki wino eksportowano także do prowincji, głównie do Galii. Za wino Rzymianie otrzymywali, tak potrzebnych do pracy w winnicach, niewolników. Eksport za Alpy był tak wielki, bo jak pisze Pliniusz, Gallowie byli ogłupieni przez wino, które pili bez zmieszania z wodą i bez umiaru.
Sytuacja zmieniła się w pierwszym wieku, kiedy zapotrzebowanie na wino stało się tak wielkie, że bardziej opłacało się sprzedawać je na rynku wewnętrznym niż je eksportować. Spowodował to wybuch Wezuwiusza, który zniszczył wiele najlepszych winnic w Italii. Plantatorzy obsadzali więc winoroślą pola dotychczas używane pod uprawę zbóż. Nadal jednak brakowało wina na rynku. Konieczny stał się import z Iberii (Hiszpanii) i Galii. Jak pisze Pliniusz, w tym czasie Iberia stała się najważniejszym eksporterem wina do Rzymu. Rozpoczął się też pierwszy eksport win z Galii Narbońskiej (Narbonensis).
W Galii, prawdopodobnie wtedy, zaczęto sadzić odmianę biturica, protoplastę dzisiejszych odmian Cabernet. Dynamiczny rozwój winiarstwa spowodował nadmiar wina i aby ochronić rodzime winiarstwo, edyktem z 92 roku, Domicjan zakazał zasadzania nowych winnic i nakazał wykarczować połowę istniejących winnic w prowincjach. Cesarz Karakalla w 212 roku, przyznając obywatelstwo wszystkim wolnym mieszkańcom imperium, zniósł przywilej uprawy winorośli przysługujący wyłącznie obywatelom Rzymu (Constitutio Antoniniana). Odtąd, winiarstwo mogło rozwijać się bez przeszkód w całym cesarstwie.
HISTORIA WINA. CO WIEMY O WINACH, KTÓRE PITO W CESARSTWIE?
Mulsum było tanim winem osłodzonym miodem, często rozdawanym plebsowi podczas publicznych wydarzeń, by otrzymać ich polityczne poparcie. Dla oszczędności, niewolnikom, z wody, skórek i łodyg produkowano wino zwane lora, cienkie i gorzkie. Plebs rzymski i żołnierze pili więc nieco lepsze wino. W roku 37 przed Chrystusem, Varro napisał dzieło o rolnictwie, w którym zamieścił kilka interesujących spostrzeżeń o ówczesnym winie. Otóż napisał tam, że jedne wina nadają się do picia w ciągu roku, zanim staną się zbyt gorzkie, inne zaś takie jak falerneńskie, wraz z wiekiem stają się coraz lepsze.
Wiek póżniej, znany nam już Pliniusz potwierdził, że wino falerneńskie jest znakomite po dwudziestu latach i więcej. Nie ma drugiego takiego wina i miejsca tak głęboko zakorzenionego w rzymskiej mitologii jak Falerno. Wiąże się ono nierozerwalnie z bogiem wina – Bachusem. Legenda mówi, że Bachus w swojej śmiertelnej postaci ukazał się staremu rolnikowi o imieniu Falernus, żyjącemu na zboczach góry Massico (na granicy miedzy Lacjum i Kampanią).
Mimo, że Bachus w niczym nie przypominał boskiej postaci, Falernus ugościł przybysza wszystkim co miał, mlekiem, miodem i owocami. Wzruszony Bachus wynagrodził staremu rolnikowi jego gościnność zamieniając mleko w wino. Falernus upił się i zasnął natychmiast. W tym momencie Bachus zmienił zbocza Massico w ogromną winnicę, zapoczątkowując tradycje i sławę wina, o którym głośno było w cesarstwie rzymskim.. Falernum albo Falerno, wychwalane i rekomendowane było przez wszystkich poetów klasycznego Rzymu. Pili je rzymscy cesarze i armia podbijająca świat dla rzymskiego imperium.
Po upadku Cesarstwa Zachodniego o Falernum nieco zapomniano, ostatnie momenty splendoru przeżywało w Królestwie Neapolu. W ostatnich latach zaczyna się wykorzystywać komercyjnie fascynację historią i mitologią tego sławnego wówczas wina. Efektem tego jest polepszenie się jakości wina i uzyskanie klasy DOC (Falerno del Massico). Wino falerneńskie, produkowane było z odmiany zwanej po łacinie Vitis Aminea. Prawdopodobnie był to dzisiejsze greco (greco di tufo), przeniesione przez kolonistów greckich nad Zatokę Neapolitańską.
Rozróżniano aż trzy typy Falerno, w zależności od wysokości upraw. Te w środkowej części zbocza były najlepsze, w dolnych partiach powstawało proste wino falerneńskie. Wielki Galen (II w.), lekarz w szkole gladiatorów, potem osobisty lekarz Marka Aureliusza, używał tego wina do obmywania ran gladiatorów. Wino falerneńskie, które odkrył w cesarskich piwnicach na Palatynie, nie miało sobie równych przy tworzeniu mikstur stanowiących antidotum na truciznę, w przypadku prób otrucia cesarza. Wydaje się to oczywiste, jako że Rzymianie nie mieli jeszcze pojęcia o destylacji, stąd wino było najsilniejszym środkiem alkoholowym w owym czasie, przypuszcza się, że miało 15-16% alkoholu. Falernum jest tym winem, jak opisuje Petroniusz w Satyriconie, które pito na słynnej z ekscesów uczcie Trymalchiona, wyzwoleńca syryjskiego, a Pliniusz pił je prawie dwieście lat póżniej i jak twierdził, podawano je Kaliguli, gdy miało 160 lat.
Rzeczywiście, prawdziwy Falernian uważany był za wino rzadkie i kosztowne, jest mało prawdopodobne był powszechnie dostępny. W roku 77, Pliniusz Starszy, dwa lata przed swoją śmiercią podczas wybuchu Wezuwiusza, skompletował swoją ogromną Historię Naturalną (37 ksiąg). Tom XIV tego dzieła traktuje właśnie o winie, jego uprawie i winifikacji. Narzeka tam również na wzrost produkcji tanich win i spadku ich jakości (dzisiaj narzekamy tak samo). Tam spotkać można się z opinią, że najlepszym wtedy winem było Caecuban z Lacjum (lepsze niż Falernum). Niestety, narzeka Pliniusz, Neron zniszczył winnice budując na ich miejscu kanał łączący jezioro Baiae z portem w Ostii.
August preferował wino zwane Setine, niektórzy uważają jednak, że mogło to być wino retyckie (z okolic dzisiejszej Werony). Wśród wielu win wyróżniało się także wino ze wzgórz Albani (dzisiaj Colli Albani), na południowy wschód od Rzymu.Dzisiaj znamy stąd popularne Frascati i Colli Albani. Niedaleko mieści się miejsce wypoczynku Jana Pawła II – Castel Gandolfo. Jako ostanie wymienię wino mamertyńskie z Messyny (nazwa nie pochodzi od rzymskiego więzienia lecz od najemnych żołnierzy italskich osiadłych na Sycylii), było to ulubione wino Juliusza Cezara. który serwował je na publicznych bankietach.
Początkowo Rzymianie pijali wina greckie, potem, mniej więcej w II w.p.n.e zaczęli robić je sami. Pięćset lat póżniej notowano już tak dużą ilość rodzajów win, że aby je wymienić, musiałoby to zająć wiele stron. Rzymianie zdecydowanie preferowali wina białe. Gdy popyt na nie był zbyt duży, odbarwiano wina czarne siarczaną parą. Białe wino o kolorze bursztynu starzało się piętnaście lat, niektóre typy nawet 25 lat. Nawet te najlepsze, starzone kilkadziesiąt lat, bywało, smakowały jak bardzo słodki ocet. Podobnie jak w Grecji, Rzymianie także gotowali i aromatyzowali wino. Otrzymywali wtedy winną ciecz zwaną defrutum, caraenum lub sagra, o objętości o połowę lub dwie trzecie mniejszą. Do niej dodawano miodu, wg Columelli i Pliniusza, 10 litrów miodu na 13 litrów wina. Mikstura ta macerowała jeszcze przez miesiąc i była gotowa do spożycia.
Wytwarzano także wina z dodatkiem ziół leczniczych np. to zwane nectaule zawierało oman, roślinę żółciotwórczą i wykrztuśną, myrtidanum zawierało mirt, skuteczny na kolkę i przypadłości ginekologiczne (tylko wtedy mogły spożywać je również kobiety). Wino fermentowano i przechowywano oczywiście w amforach do czasu, kiedy zaczęto importować wynalezione przez Gallów beczki. U Columelli, znanego rzymskiego agronoma (około 65 roku) w De Re Rustica, można spotkać informacje, że wina smakowały żywicą (należy przypuszczać, że podobnie jak w Grecji musiano uszczelniać amfory żywicą). Teraz najciekawsze: wina nie przechowywano w piwnicy, lecz na górnym piętrze domów, obok przewodów kominowych, czyli w apotheca. Rzymianie cenili sobie pochodzący od komina smak dymu. Columella uważał, że najlepszy dym dają rury z łaźni. Warto też wiedzieć, że na wspaniały pomysł składowania wina w piwnicy wpadli dopiero średniowieczni zakonnicy, uznając to za najlepsze miejsce dla uchronienia zapasów przed barbarzyńcami. Wtedy, jak można się domyślić, walor chłodnej piwnicy nie miał dla braciszków większego znaczenia.
HISTORIA WINA. GALLOWIE.
Zafascynowani kulturą grecką i rzymską zapominamy o niezwykłej, chociaż nadal mało znanej kulturze ludów celtyckich. Obszar kultury celtyckiej w II wieku przed naszą erą obejmował wiekszą część Europy zachodniej od dzisiejszej Irlandii, Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Luksemburga, Szwajcarii, Austrii, po dzisiejszą Serbię, Słowenię, Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię oraz północno-zachodnią Turcję. Obejmował ponadto poważną część Włoch, Holandii, Niemiec Portugalii i Hiszpanii. Obszar podbojów Celtów był więc zbliżony wielkością do obszaru Cesarstwa Rzymskiego.
Celtowie nie byli narodem, ale zawdzięczamy im łańcuch, buty do konnej jazdy, koło ze szprychami, celtyccy rolnicy nauczyli nas płodozmianu i używania nawozu. Społeczeństwa celtyckie tradycyjnie ignorowane są przez podręczniki historii, chociaż ich wpływ na historię Europy nie da się przecenić. Większość źródeł o Celtach, szczególnie Gallach, znamy ze źródeł pochodzących od nieprzyjaznych im Greków i Rzymian, którzy traktowali ich jak obłąkanych. Gallowie byli główną grupą etniczną wśród Celtów, kontrolowali obszar dzisiejszej Francji i Szwajcarii. To oni najechali Rzym i Grecję. To oni po śmierci Aleksandra Wielkiego migrowali do Azji Mniejszej, do Frygii i Kapadocji, tworząc niezależną kulturę Galatów. Nazwa ta jako prowincja rzymska przetrwałą aż do VII wieku.
Celtowie nigdy nie stworzyli imperium. Nie mieszkali w miastach, nie zbudowali wiele twierdz, często się przemieszczali. Raczej przejmowali zdobycze innych cywilizacji: Etrusków, Greków, Rzymian. Dla powstającego Cesarstwa Rzymskiego, ludy celtyckie stanowiły ogromny problem. W 218 roku p.n.e. Celtowie wsparli Hannibala, który na grzbietach słoni przedostał się na czele swojej armii, przemierzywszy dzisiejszą Hiszpanię i południową Francję, do Italii. Wówczas to Rzymianie postanowili ostatecznie rozprawić się z nieprzewidywalnymi Celtami. Najpierw zaatakowali Celtów na Półwyspie Iberyjskim. Dokonał tego wysłany przez Rzym, Scypion Afrykański, który póżniej zniszczył także Kartaginę.
Dzisiejsza Prowansja to dawna, powstała w latach trzydziestych II wieku p.n.e., rzymska „Prowincja”. Ostatecznego podboju Galii, niezwykle spektakularnego, dokonał Juliusz Cezar w latach 58-50 p.n.e. Ostatni wielki wódz galijski Wercyngetoryks, poniósł porażkę w 52 roku p.n.e.w Alezji, która była stolicą galijskiego plemienia Mandubiów, w czasie wielkiego powstania antyrzymskiego. Ci którzy będą podróżować do Burgundii winni wiedzieć, że jest to obecne Alise-Sainte-Reine w departamencie Cote d’Or. Jesteśmy już coraz bliżej wina. Celtowie jednak nie znali wina, podstawowym ich napojem była woda. Paryż i Chartres to stare polityczne centra regionów celtyckich. W początkach Średniowiecza ta potężna grupa ludów została zdominowana na południu przez Rzymian a od północy, wywodzące się też z Celtów, plemiona germańskie.